niedziela, 10 marca 2019

Bakugan Stories: "Seishin ni tsuyoi" cz.2


- O rany! Widzieliście to?! - zawołała Ayako, patrząc na Luke'a i Lio.
Byli właśnie na arenie w Bakugan City na której oglądali walkę dwóch graczy którzy aktualnie znajdowali się w gronie faworytów do tytułu Cesarza, tegorocznych Igrzysk Bakugana - Katsuo Asano i pochodzącego z Vestali - Nivę Karube. Tym co tak bardzo rozemocjonowało Ayako była jedna z najsilniejszych Supermocy bakugana Nivy - Darkus Vesperii - o nazwie Władca Mroku.
Widząc zachowanie koleżanki Lio i Luke zaśmiali się cicho. Oboje zdawali sobie sprawę z tego jak wielką miłością darzy tę grę Ayako. Nie byli więc zdziwieni, tym że dziewczyna wpada w ekstazę za każdym razem gdy widzi jakąś widowiskową bitwę.
Czerwonowłosa wpatrywała się jak zaczarowana w Katsuo który właśnie przymierzał się do kontrataku. Jej przyjaciele również przyglądali się bitwie z zaciekawieniem. Na arenie prócz nich znajdowało się także sporo osób, jednak nie było ich aż tyle żeby można było powiedzieć że arena pęka w szwach, tak jak to zwykle miało miejsce w trakcie większych imprez takich jak Turniej Bakugana czy też BakuIgrzyska. Mówić o "pękających w szwach" arenach można będzie dopiero za trzy miesiące kiedy odbędą się Igrzyska czyli zawody organizowane co pięć lat.
- Widzę, że wy również nie mogliście sobie odpuścić popołudniowych treningów zawodników. - za plecami całej trójki rozległ się dziewczęcy głos.
Na jego dźwięk, Ayako, Luke i Lio odwrócili się. Zobaczyli swoją koleżankę ze szkoły - pochodzącą z Chin Kyoko Long. Dziewczyna przejechała dłonią po swoich krótkich czarnych włosach i zajęła miejsce obok wojowniczki Pyrus'a.
- Wytłumacz mi proszę, skarbie czemu nie jestem zdziwiona tym że cię tu widzę? - zagadnęła Chinkę Oshima.
Ta w odpowiedzi szeroko się uśmiechnęła.
- Ktoś w końcu musi być na bieżąco z nowinkami ze świata Bakugana. - wyjaśniła czarnowłosa.
Kyoko Long była najlepiej poinformowaną osobą w szkole (jak nie w BayView) jeśli chodziło o Bakugan. Wiedziała wszystko co tylko można było wiedzieć o tej grze, znała Supermoce bakuganów większości graczy którzy zajmowali obecnie czołowe miejsca w Lidze Mistrzów, znała na pamięć historię Młodych Wojowników - to jak powstali, jakie walki toczyli, kiedy, z kim i gdzie. Była drugą zaraz po Alice Gehabich chodzącą encyklopedią wiedzy na temat bakuganów. Jeśli w szkole chciano wiedzieć co obecnie dzieje się w Bakugan City, zwracano się właśnie do niej. Do niej i tylko do niej. Dziewczyna często publikowała najnowsze nowiny ze świata ich ukochanej gry w gazetce szkolnej i dzięki temu każdy, nawet nauczyciele wiedział co dzieje się w Bakugan City, czy w ostatnim czasie miały tam miejsce jakieś mniejsze aczkolwiek ciekawe skandale, publikowała swoje przemyślenia co do niektórych bitew, nierzadko nie omieszkała także napomknąć słowem lub dwoma o tym którzy czołowi gracze aktualnie skaczą sobie do gardeł - ogółem w gazetce szkolnej, publikowała te rzeczy których nie zamieszczano na BakuNecie - stronie internetowej w całości poświęconej grze Bakugan, na której można było znaleźć m.in. rankingi graczy, BakuCzat, dzięki któremu można było poznawać graczy nie tylko z Ziemi, ale i Vestali, Neathi, czy Gundali, podstawowe informacje które powinien znać każdy szanujący się gracz, zasady zawodów, zapisy online na bitwy i inne tym podobne  rzeczy. Sama strona zawierała także tłumacza, dzięki czemu użytkownicy z Vestali, Neathi i Gundali także mogli z niej korzystać. Moderatorzy BakuNetu zatrudnieni przez samego Marucho Marukurę, wkładali wiele pracy w ulepszanie tej strony, a jednym z nich była właśnie Kyoko.
- Racja. - przyjaciółka Lio puściła krótkowłosej oczko.
- Dobra, oglądamy. - Kyoko wyjęła tablet z torebki którą miała przy sobie, poprawiła swoją qipao w granatowym kolorze i zaczęła nagrywać bitwę. - Wrzucę to potem na stronę.
- Yyyyy, a nie byłoby lepiej gdyby nagranie zawierało całą bitwę? - spytała Ayako podkreślając słowo "całą".
- Spokojnie. Na arenie są też inne moderatorki które również pomagają mi nagrywać bitwy na BakuNet. Któraś z nich już nagrała początek bitwy.
Przez następnych kilka minut obserwowali bitwę Nivy i Katsuo.
- Trzeba przyznać: obaj są niesamowici. - powiedziała Ayako nie spuszczając wzroku z areny, jak i z dwójki graczy.
- Fakt. Swoją drogą to prawda że Katsuo do Igrzysk Bakugan trenował sam Dan Kuso? - Luke zwrócił się do Long.
- Tak. - odpowiedziała zapytana.
Oczy Oshimy i Lio zrobiły się wielkie ze zdziwienia.
- Że jak?! - zawołała nastolatka walcząca domeną Pyrus'a. Swoim dość głośno okazanym zdziwieniem, zwróciła na siebie - a co za tym idzie, także na swoich przyjaciół - uwagę sporej części osób.
- A ty myślałaś że czemu jest on jednym z faworytów do tytułu Cesarza? - spytała ją czarnowłosa.
- Bo jest dobry  w Bakugana? - odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- To też, nie da się ukryć że Katsuo jest wyśmienitym graczem, ale samym talentem fejm się nie dojebie, nie?  Trzeba mieć też kogoś za sobą, a najlepiej żeby był to ktoś sławny. Taka żywa legenda jak Daniel Kuso na przykład. Mając za sobą kogoś takiego, dostajesz serca fanów jak na tacy. Oczywiście nie chcę mówić, że Katsuo jest tak dobry i tak lubiany tylko i wyłącznie dzięki Danowi Kuso, ale nie da się ukryć że znajomość z kimś takim wiele mu dała. Kuso, jako że jest graczem z wieloletnim doświadczeniem, dał naszemu Asano kilka przydatnych wskazówek, a także toczył z nim bitwy, które dodatkowo wzmocniły Katsuo, bo jak wiadomo jeśli walczysz z silniejszymi od siebie graczami, to po pewnym czasie sam stajesz się silniejszy.
Cała czwórka obserwowała teraz niebieskowłosego Katsuo który właśnie aktywował jedną ze swoich ulubionych kart Supermocy w całej swojej talii.
- Supermoc aktywacja! Wieczny Pyrus! - krzyknął Asano, a jego bakugan domeny ognia który swoim wyglądem przypominał gryfa z trzema parami skrzydeł  - Lingra ruszył na przeciwnika "obejmując" pole bitwy wysoką ścianą ognia.
Przez kilka chwil nie było nic widać. Jednak gdy tylko ogień rozpłynął się oczom zgromadzonym na trybunach widzów ukazała się spokojnie stojąca na swoim miejscu Vespera. Zarówno  na bakuganie Darkus'a jak i jego wojowniku ta Supermoc nie zrobiła żadnego wrażenia. Stali kompletnie nie wzruszeni tym atakiem.
- I co tylko tyle masz mi do pokazania? - spytał Niva patrząc na przeciwnika znad wpół otwartych powiek. - Żałosne. Doprawdy nie wiem jakim cudem dostałeś się do Ligi Mistrzów. Słabszej Supermocy dawno nie widziałem. Najwyraźniej będę musiał ci pokazać jak wygląda prawdziwa potęga. Vespera! Teraz! Supermoc aktywacja! Nocny Żar! - chłopak wyjął z przypiętego do pasa spodni etui kartę i wydał rozkaz swojemu bakuganowi płci żeńskiej o wyglądzie węża.
Ten oczywiście rozkaz wypełnił, wypuszczając z pyska strumień fioletowo-czarnej mgły która zaczęła kumulować się wokół Lingry, aż w końcu w całości go pochłonęła i to tak że dało się jedynie słyszeć przepełnione bólem ryki bakugana Pyrus'a.
 Jego poziom mocy zaczął drastycznie spadać, a jego wojownik mógł tylko stać i bezczynnie przyglądać się katuszom swojego bakugana, wiedział bowiem że niestety nie posiada w swojej talii karty która byłaby na tyle potężna by poradzić sobie z Nocnym Żarem Vespery. Ta Supermoc zawsze zapewniała Nivie zwycięstwo.
Wskaźnik życia Katsuo osiągnął poziom 50%.
- I tak to się robi. - Niva uśmiechnął się pod nosem z zadowoleniem. - Zrozum to w końcu Ziemianinie - ja zawsze będę od ciebie lepszy.
- Jeszcze nie wygrałeś! Ta bitwa nadal trwa! - krzyknął wojowniczo w stronę Vestalianina Asano.
- Czy tylko mi się wydaje czy ten chłopak ma nieskończone pokłady woli walki? - skierowała pytanie do przyjaciół czerwonowłosa.
- Nie tylko tobie, nie tylko tobie. Katsuo Asano spokojnie może nazwać się drugim Danem Kuso. - stwierdziła Kyoko.
- O tak. - zgodził się Viser. - Koleś w ogóle się nie poddaje, nawet po tym jak Niva użył na jego bakuganie jednego z najsilniejszych ataków swojej Vesperii.
- Taki gość jak Asano jest godzien tytułu Cesarza.
- O ile tylko będzie w stanie pokonać Nivę. W końcu on też jest niezwykle utalentowanym graczem, i na dodatek jego najgroźniejszym rywalem. - mówiąc to Long przybliżyła na ekranie obraz areny którą wciąż nagrywała.
- Przygotuj się Katsuo Asano na swój koniec! - krzyknął do rywala Karube.
- W twoich marzeniach! To ja wygram tę bitwę! - odkrzyknął mu Katsuo.
W odpowiedzi, Karube ryknął śmiechem.
- Dobry żart! Muszę przyznać że wy Ziemianie macie naprawdę znakomite poczucie humoru. - Niva przeczesał swoje białe włosy dłonią odzianą w skórzaną fioletową rękawiczkę. - Ty nigdy ze mną nie wygrasz, nie ważne jak bardzo byś się starał. Kuso może ci pomagać, nie wiadomo jak bardzo, ale i tak każde starcie ze mną zakończy się dla ciebie porażką. A to dlatego że mnie trenuje ktoś dużo potężniejszy od tego twojego żałosnego Kuso. Ktoś kogo Dan nie byłby w stanie nigdy pokonać gdyby jego bakugan nie miał w sobie energii Rdzenia Vestroii. Moim mistrzem jest sam Spectra Phantom!
W tym momencie część osób zgromadzonych na trybunach zamarła.
- Słucham?! - zawołali Ayako i Luke. Lio słysząc nazwisko gracza Darkus'a zadrżała z przerażenia i skuliła się mimowolnie, choć była niemniej zdziwiona niż wcześniej wspomniana dwójka. Na sam dźwięk nazwiska Spectry Phantoma dostawała ataku paniki.
Fakt, Spectra Phantom nie był już złym, żądnym potęgi i władzy liderem Vexosów, o tym wiedzieli wszyscy ci którzy posiadali jakiekolwiek pojęcie o tym kim jest Spectra Phantom, nie mniej jednak mroczna przeszłość tego wojownika wprawiała w przestrach niektórych graczy. Choć mieli oni świadomość że Keith Fermin przeszedł na stronę dobra, nawrócił się, to jednak wiedzieli że jest on potężnym wojownikiem z którym nie warto było zadzierać i bali się go w mniejszym lub większym stopniu. Z resztą, każdy gracz czuł przed Vestalskim wojownikiem respekt.
- Nie mówcie, że o tym nie wiedzieliście. - Chinka uśmiechnęła się z zadowoleniem.
- NIE! - krzyknęli Ayako i Luke w dalszym ciągu oszołomieni usłyszaną informacją.
- Sierotki. - skwitowała czarnowłosa.
- Czemu nam o tym nie powiedziałaś?! - zawołała z wyrzutem Oshima w stronę koleżanki.
- Myślałam że wiecie.
- No to źle myślałaś. - Ayako skrzyżowała ręce na piersiach i demonstracyjnie odwróciła się plecami do Chinki.
- Oj no weź. Nie gniewaj się, ja naprawdę myślałam że wy wiecie że Spectra Phantom pomaga Nivie przygotować się do Igrzysk.
- Może jeszcze mi powiesz że Spectra nauczył drużynę Nivy - Tentai Senshu - jakiegoś kombo! - teraz błękitnooka już nie krzyczała, ale w jej głosie nadal pobrzmiewały złość i oburzenie.
- Nie, z tego co wiem to nie. 

- Uhhh - Ayako wydęła poliki. - Panna wszystkowiedząca. - burknęła, ale Kyoko w ogóle się nie obraziła słysząc to, uśmiechnęła się jedynie obserwując obrażoną koleżankę.
- Skoro już jesteśmy przy Tentai Senshu... - zaczął Luke zwracając na siebie uwagę dziewczyn. - Nie wydaje wam się to trochę dziwne że nie przyszli oni na walkę Nivy? 
Chłopak rozejrzał się po trybunach ale nigdzie nie zauważył żadnego członka wspomnianej drużyny. Kyoko, Ayako i Lio również zaczęły rozglądać się po twarzach zgromadzonych na arenie osób, ale one również nie zobaczyły żadnego wojownika zespołu Karuby. 
- Może oni też trenują? - zapytała cicho Lio.
- Ciekawe gdzie, wszystkie areny są pozajmowane a tutaj w harmonogramie bitew na stronie nie widzę nikogo z Tentai Senshu poza Nivą. - w czasie gdy to mówiła czarnowłosa weszła we wspomniany harmonogram, nie przerywając nagrywania. 
- To może trenują gdzieś w terenie? - podpowiedział Luke.
- Daj spokój. Tentai Senshu nigdy nie mają treningów poza arenami. 
- Dobra skończmy już ten temat. Nie ma co się przejmować takimi bufonami. - wojowniczka domeny ognia machnęła lekceważąco ręką.
Cała czwórka uznała rozmowę na temat Tentai Senshu za zakończoną, i postanowiła skupić się na polu walki.
- Supermoc aktywacja! Darkus Niszczyciel! - Niva wykrzyczał nazwę ataku, a Vespera wykonała go.
Z jej pyska wystrzeliła wielka ognista kula w barwach domeny ciemności, ale bakugan bynajmniej nie celował w przeciwnika, lecz wysoko w niebo. Kiedy owa kula znalazła się na odpowiedniej wysokości rozpadła się na sześć mniejszych, które poleciały z powrotem w dół, a za każdą z nich ciągnęła się czarna smuga; gdy tylko znalazły się wystarczająco blisko celu zbliżyły się do siebie, i z impetem uderzyły w Lingrę, dla którego atak ten mógłby się zakończyć powrotem do formy kulistej, a dla jego wojownika przegraniem bitwy, gdyby nie fakt że Katsuo w porę aktywował Ognistą Tarczę, która otoczyła jego bakugana z każdej strony sprawiając że przypominał on bardziej wielką bańkę z ognia, aniżeli groźnego bakugana.
Karuba warknął pod nosem jakiś, wulgarny epitet pod adresem niebieskowłosego.
Vestalianin stał przez chwilę  wpatrywał się w rywala bez słowa.
Katsuo, nie rzucił w jego stronę żadnym chamskim tekstem bo to nie było w jego stylu. Nie przyszedł tu by dogryzać przeciwnikom, tylko żeby grać, trenować przed Igrzyskami Bakuganów. Postanowił nie czekać, aż Niva łaskawie otrząśnie się z tego transu w który wpadł i z etui na udzie wyjął Kartę Supermocy.
- Lingra do boju! Wygrajmy to! Supermoc aktywacja! Ognista Awangarda!
Vestaliański wojownik zamrugał kilka razy. Użycie przez przeciwnika kolejnej karty, skutecznie sprowadziło go na ziemię. Sięgnął po następną Supermoc i już miał ją aktywować, ale było już za późno. Ognista Awangarda Lingry rozłożyła jego Vesperę na łopatki. Chwilę potem czarno-fioletowa kulka już leżała u jego stóp. Szesnastolatek warknął wściekły pod nosem i podniósł swojego bakugana.
- Uuuu, mocno oberwał. - skomentowała Ayako.
- To musiało boleć. - dodał Luke.
- Oni mi trochę przypominają Dana i Spectrę. - stwierdziła Kyoko.
- Dlaczego? - czerwonowłosa, zwróciła twarz w stronę koleżanki.
- Obaj walczą z pasją, potrafią pokazać na co ich stać, nierzadko są porywczy, mają zapał do walki, i są potężnymi graczami. Zupełnie jak Daniel Kuso i Spectra Phantom.
- Co jeszcze o nich wiesz? - Oshima wydała się bardzo zainteresowana tematem.
Chinka uśmiechnęła się tajemniczo.
- Powiedzmy że jestem w posiadaniu wielu informacji na ich temat, ale nie mogę wam ich wyjawić, więc proszę uszanujcie to.
- Och, a skąd to wszystko o nich wiesz? Poznałaś ich? - spytała Lio.
- Tylko Dana. - odpowiedziała krótko Chinka.
- COOOOOOOOOOO?! I nic nam nie mówiłaś?! - wrzasnęła Ayako.
- Kiedy go poznałaś? - zapytał Luke'a, sprawiając że pytanie Ayako zostało bez odpowiedzi.
- W zeszłym roku. Dzięki kuzynce.
- Ach, no tak. Ciągle zapominam że jesteś kuzynką Sawyer. - chłopak zaśmiał się i podrapał w tył głowy.
- Dziewczyno, gdybym ja była spokrewniona z kimś kto mierzył się z Legendarnymi Młodymi Wojownikami, to chwaliłabym się tym na lewo i prawo, tak że... - zaczęła z nową mocą błekitnooka, najwidoczniej już nie była obrażona na Long.
- Miałabyś ego jeszcze większe niż teraz? - zaśmiała się Kyoko obserwując jak Niva wyrzuca na arenę Kartę Otwarcia, a następnie Vesperę. Chwilę potem Asano zrobił to samo.
- Co?! Nie! Przestań, ja jestem skromną, niewinną i milutką dziewczyną. Jak możesz mówić takie rzeczy? - w akcie oburzenia Ayako wydęła policzki.
Kyoko i Luke zaśmiali się.
- Patrzcie! - Lio wskazywała na arenę którą spowijała czarno-fioletowa mgła.
Czarnowłosa uśmiechnęła się, a w jej fioletowych oczach pojawił się błysk.
- No i po bitwie. Wygląda na to że to nie jest najlepszy dzień Katsuo. - nastolatka z Chin patrzyła jak wymieniony wojownik podnosi Lingrę z ziemi, a twarz wykrzywia mu grymas gniewu.
(Dan: Wow, jak to odkryłaś? -,- Shadow: Kuso jak się czujesz z tym że twój padawan dostał nieźle pod dupie? Dan: To nie jest żaden mój padawan. ==)Niva natomiast uśmiechał się triumfalnie i poprawił biało-niebieską grzywkę.
- Mówiłem ci: każde starcie ze mną zakończy się dla ciebie porażką. To ja wygram Igrzyska Bakugana i zostanę Cesarzem. A ty jak ten pies będziesz się korzył u moich stóp!
- Jeszcze zobaczymy! - odkrzyknął mu Asano. Ta porażka dodała mu adrenaliny, a gniew który w nim wezbrał napędzał go do działania. - Jak taki jesteś mądry, to chodź! Stawaj do kolejnej walki! Nie boję się ciebie i tego twojego przerośniętego gada!
Uśmiech Karuby zelżał i nabrał kpiącego wyrazu.
- Może innym razem. - powiedział gracz Darkus'a i odwrócił się na pięcie.
- Co, boisz się?! - krzyknął niebieskowłosy.
Vestalianin spojrzał na niego przez ramię.
- Nie, ale jeśli teraz stanę z tobą do bitwy to nie będę miał żadnej satysfakcji z wygrania jej. Wy Ziemianie macie takie powiedzenie: Nie kopie się leżącego, czy coś w tym stylu.
Te słowa rozzłościły wojownika domeny ognia jeszcze bardziej. Emocje buzowały w nim, tak że mógł w każdej chwili wybuchnąć. Na całe szczęście pohamował się i wlepił tylko złowrogie spojrzenie w plecy swojego przeciwnika który nieśpiesznie zaczął opuszczać arenę. Sam był tak wkurzony tą porażką że zacisnął mocno palce prawej dłoni na swoim bakuganie. Nie zwracając uwagi, ani na słowa komentatora bitwy, ani rozemocjonowane krzyki zgromadzonych na trybunach ludzi, wycofał się z areny tak jak to chwilę temu zrobił jego rywal.
- Ja wiedziałam że tak będzie. - Long uśmiechnęła się z zadowoleniem, schowała tablet do torby i wstała. - Lecę, muszę wrzucić filmik na BakuNet i napisać artykuł o dzisiejszej bitwie. To na razie. - pożegnała się z przyjaciółmi i odeszła.
- Ona zawsze wszystko wie. Nasza Panna Wszystkowiedząca. - uśmiechnęła się krótko Ayako.

- Taaa, prawdę mówiąc, nie zdziwiłbym się gdyby wiedziała kto wygra Igrzyska i zostanie Cesarzem. - przyznał Luke również z uśmiechem na ustach.
- Oooo ja też. - zgodziła się z nim czerwonowłosa nastolatka.



Witam was w nowym roku 2019!
Zgadnijcie kto wrócił do żywych? ^,,^
Tymi dwoma tworami,
rozpoczynam na blogu małą serię,
która będzie przedstawiała
co działo się z innymi postaciami z anime
(typu Klaus, Billy, Chan Lee itp.)
kiedy nasi Wojownicy walczyli z oprychami.
Nie zabranie też takiego wychodzenia bardziej
w przyszłość tak jak to jest przedstawione w powyższym
shocie (?).
Wgl to Seishin ni tsuyoi miałam opublikować
w jednym poście, ale jak zobaczyłam jakie
to jest długie (Dan: A będzie jeszcze dłuższe,
bo to nie koniec historii Lio)
 to stwierdziłam, że nikomu nie będzie
się chciało tego czytać jeśli wkleję takiego
tasiemca do postu. xD
Snt będzie sobie liczyło jeszcze dwie części, także
nie zrobię z tej historii nie wiadomo
jak długiego tasiemca.
Dan: Na twoim miejscu modliłbym
się żeby ktoś to przeczytał. SERIO.
Oj nie przesadzaj Danny. Na pewno ktoś to przeczyta
... chyba, może, prawdopodobnie.
Dan: Dobra to my was już nie nękamy (na razie),
do następnego postu. :)



Bakugan Stories: "Seishin ni tsuyoi" cz.1


Akcja shot'a "Seishin ni tsuyoi" rozgrywa się cztery lata po wydarzeniach z 2 części 4 sezonu.
Ps. Pojechałam, wiem. xd Nie bijcie ;-;
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~




 Na trybunach rozległy się głośnie okrzyki radości i szczerych gratulacji kierowane do zwyciężczyni tej potyczki. Czyli nie do Lio. Dziewczyna skuliła się mimowolnie, a jej grzywka jeszcze bardziej przysłoniła jej twarz. Nieśmiało zerknęła na swoją rywalkę - fioletowooką Avę z krótkimi włosami i pewnym siebie uśmiechem na twarzy. Ava rozsyłała całusy do widowni i machała do wszystkich uradowana ze swojej wygranej. Lio zacisnęła palce na swoim bakuganie domeny Subterra i dyskretnie wycofała się z areny. Bała się że jeśli pozostałaby na niej jeszcze chwilę dłużej to Ava upokorzyła by ją na oczach tych wszystkich ludzi jeszcze bardziej. Nastolatka wolała oszczędzić sobie wstydu.
Zebrawszy swoje rzeczy, opuściła Bakugan City. Chciała wrócić do domu z zamiarem ukrycia się przed światem pod stertą koców.

 

 
***
muzyka

 
Już na wejściu usłyszała pytanie swojej o bitwę od swojej mamy. Od razu w kącikach oczu zebrały jej się łzy. Z trudem powstrzymała chęć wybuchnięcia płaczem na środku przedpokoju. Czym prędzej pognała na górę i zatrzasnęła za sobą drzwi. Oparłszy się o nie plecami osunęła się powoli na podłogę.
- Dlaczego ja... dlaczego jestem taka słaba? - pytała samą siebie.
Wyjęła z kieszeni spodni swojego bakugana i patrząc na niego spytała:
- Dlaczego?
Parę uronionych przez nią łez skapnęło na bakugana. Lio zacisnęła mocno powieki i zacisnęła zęby chcąc powstrzymać wzbierający na sile i ściskający gardło atak płaczu.
- Kochanie wszystko dobrze? - jej mama zapukała do drzwi jej sypialni.
Szesnastolatka momentalnie zaczęła ocierać mokre od łez policzki i się uspokajać.
- Tak, tak. - próbowała przybrać w miarę normalny ton głosu, mając nadzieję że tymi krótkimi potwierdzeniami zbędzie mamę i będzie mogła wrócić do użalania się nad sobą.
- Na pewno? Bo wydawało mi się że płaczesz.
- Naprawdę wszystko jest w porządku.
Klamka nad głową Lio zaczęła się poruszać. Dziewczyna obserwowała ją w ciszy, czekając aż przestanie się ruszać.
- Córciu wpuść mnie do pokoju.
- Chce zostać sama. Zostaw mnie proszę. - pisnęła błagalnie nastolatka.
Natarczywe naciskanie klamki ustało.
- Niech ci będzie. Za dwie godziny będzie obiad. - poinformowała ją mama, a chwilę później Lio usłyszała oddalające się kroki.
Choć teraz odpuściła, to Lio dobrze wiedziała że i tak będą musiały porozmawiać.
Wstała z podłogi i położyła się na łóżku. Wstydziła się przed ludźmi i przed samą sobą swojej słabości. Tego że nie jest na tyle silna by bez płaczu przeżyć każdą porażkę. Jeszcze nigdy nie wygrała żadnej bitwy i to dodatkowo ją załamywało.
- Inni walczą, odnoszą zwycięstwa, a ja? Nie potrafię nawet pokonać jednej osoby. - mruczała pod nosem. - Ava jutro w szkole będzie jak zwykle przechwalać się jak to mi dokopała. Tyle osób ze szkoły widziało tę bitwę. - pisnęła i ukryła twarz w różowym kocu.
Pociągnęła nosem i pozwoliła łzom na nowo znaczyć swoją twarz mokrymi liniami.
- Dlaczego, choć raz nie mogę wygrać? - szepnęła.




***


 Zerkała nieśmiało zza drzwiczek szafki na Avę która śmiała z czegoś co powiedział Owen Foutley, zalotnie poprawiając swoje karmelowe włosy.
- Hej, hej. - nagle ktoś położył dłoń na jej ramieniu. Było to tak niespodziewane że Lio aż podskoczyła wystraszona. Kiedy się odwróciła by spojrzeć na osobę która ją tak wystraszyła, pierwszym co zobaczyła był gruby, luźno zapleciony warkocz z czerwonych włosów.
- Ayako. - wypowiedziała cicho imię swojej przyjaciółki - Ayako Oshima.
- Przepraszam, nie chciałam cię wystraszyć. I przykro mi z powodu wczorajszej bitwy. Tej suce jeszcze się nóżka podwinie, zobaczysz.
- To nie była jej sprawka. Ja po prostu nie umiem w to grać. Nawet pięciolatek pokonałby mnie w te grę.
- Nieprawda!
- Prawda. - cicho wypowiedziała to słowo Lio. Słowo które raz było słodkie jak miód, a innym razem gorzkie jak zielona herbata.
- Dobra, trwaj przy swoim uparciuchu. A tak zmieniając temat: idziesz na dzisiejszy mecz footballu?
- Nie wiem, nie zastanawiałam się w sumie nad tym. - odparła cicho Lio. Znów ukradkiem spojrzała na Avę i Owen'a, co nie umknęło uwadze Ayako.
- Dziewczyno, no nie załamuj mnie. - czerwonowłosa stanęła tuż obok otwartych drzwiczek jej szafki, tym samym zasłaniając dwójkę nastolatków rozmawiających nieopodal. - Owen to palant, a Ava to wredna sucz. Nie są warci niczyjej uwagi.
Lio spuściła głowę zawstydzona tym iż ona sama jednak poświęca im jakąś uwagę, chodź według Ayako nikt nie powinien tego robić.
- Skarbie, mówię serio. Iloraz inteligencji u tego gościa jest mniejszy niż u ameby, a ta dziewczyna dałaby dupy każdemu kto by ją o to poprosił. Naprawdę nie warto się nimi przejmować. - przy ostatnim zdaniu jej głos brzmiał łagodnie. Położyła dłoń na ramieniu przyjaciółki sprawiając tym samym że Lio podniosła na nią spojrzenie swych brązowych oczu.
- Wiesz, chyba jednak pójdę na ten mecz. - Lio uśmiechnęła się do błekitnookiej.
- No i to ja rozumiem! - Ayako klepnęła przyjaciółkę w plecy. Odrobinę za mocno jak można było wywnioskować, po kasłaniu i jednym gwałtownym wciągnięciu powietrza przez szatynkę.
- Wybacz. - usta Ayako wykrzywiły się w przepraszającym uśmiechu.
- Nic się nie stało, ale nie rób tak więcej, błagam.
- Załatwione!
W tym momencie rozbrzmiał dzwonek, obwieszczający rozpoczęcie następnej lekcji. Obie nastolatki szybko pognały do swoich klas z zamiarem porzucenia na te pięćdziesiąt minut trosk doczesnych i oddaniu się w pełni poszerzaniu intelektualnych horyzontów (Dan: Weź wyjdź, Elz: xd ). Taki zamiar miała szczególnie Lio, która wręcz marzyła o tym by chociaż na tą niecałą godzinę zapomnieć o Avie, Owen'ie, swych porażkach i Bakuganie. (Dan: Wait! Wait! Wait! Czy ona chciała zapomnieć o Bakuganie? Co. Z. Tą. Dziewczyną. Jest. Nie. Tak? Jak można chcieć choć na chwilę zapomnieć o tej grze? Elz coś ty stworzyła? Tłumacz się. >.> Elz:... Dan: Zbywasz mnie milczeniem? Nie myśl że ja ci tak łatwo odpuszczę. Jeszcze wrócimy do tej rozmowy. >.> Elz:... Ale kiedy tu żadnej rozmowy nawet nie było. o.o Dan: Cicho)



***


Kiedy dotarła na miejsce na trybunach znajdowała się jedynie garstka uczniów ubranych w szkolne barwy. Postanowiła przycupnąć sobie na plastikowym siedzisku znajdującym się mniej więcej w środkowym rzędzie krzeseł. Z toby wyciągnęła romans w poniszczonej okładce i położyła go sobie na kolanach. Nie minęło dużo czasu, a lektura zupełnie ją pochłonęła. Po przeczytaniu kilku stron stwierdziła że przejdzie się po wodę do nowych automatów które dyrektor sprezentował szkole pod koniec zeszłego roku szkolnego. Kiedy stanęła przy maszynie kryjącej w swoim wnętrzu przeróżne smakołyki, wyjęła z portfela banknot pięciodolarowy. Po wydaniu jej przez automat zarówno butelki z wodą, jak i reszty zorientowała się że przy sąsiednim podobnym urządzeniu stoi wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna. Miał rude dredy sięgające za ramiona i bródkę, które ładnie komponowały się z jego błękitnymi oczami. Lio widziała go tu po raz pierwszy, i śmiało mogła stwierdzić po jego stroju - eleganckim czarnym garniturze i brązowym krawacie - że z całą pewnością nie przyszedł na mecz. Im dłużej dziewczyna się mu przyglądała, tym silniejsze odczuwała wrażenie że skądś go kojarzy. Niestety nie potrafiła przypomnieć sobie skąd.
- Przepraszam, miałabyś może rozmienić sto dolców? - zwrócił się do niej mężczyzna, o czym zorientowała się dopiero po chwili.
- Ym, niestety nie, przykro mi. - odpowiedziała.
Mężczyzna w odpowiedzi uśmiechną się i powiedział:
- Nic nie szkodzi.
Rzucił jeszcze ostatnie spojrzenie na automat i odwrócił się na pięcie z jawnym zamiarem odejścia.
- Proszę poczekać. - zatrzymała go.
Mężczyzna odwrócił się do niej.
- Ja mogę... panu pożyczyć pieniądze. Ile pan potrzebuje?
- Nie trzeba, skoczę najwyżej do jakiegoś marketu.
- Ale to żaden problem, naprawdę.
Widząc jak sięga do portfela, rudowłosy porzucił próbę powstrzymania dziewczyny przed użyczeniem mu drobnej pożyczki.
- Chciałem kupić tylko colę. Spędziłem dwie godziny w trasie żeby tu przyjechać i na śmierć zapomniałem o czymś do picia, a nie chciałem po drodze się nigdzie zatrzymywać bo naprawdę zależało mi aby dojechać do BayView na czas.
Lio słuchała go uważnie przetrząsając portfel w poszukiwaniu paru drobniaków brakujących do pełnej sumy pieniędzy.
- Rozumiem. - podała mu kasę nieśmiało się przy tym uśmiechając.
- Chodzisz tu do szkoły? - zapytał gdy już otworzył puszkę z colą.
- Tak, przyszłam na mecz.
Szatynka przez cały czas uważnie przyglądała się nieznajomemu, mając nadzieję że w końcu przypomni sobie skąd kojarzy jego twarz.
- Też chodziłem do tego liceum. Przyznam że czas spędzony w tych murach i na tym boisku wspominam bardzo miło.
- A jaki sport pan uprawiał?
- Football. Byłem w szkolnej reprezentacji, ale nawet tak wspaniały sport jak football nie mógł się równać z grą w Bakugana. - przyznał, a na jego twarzy dostrzec można było malującą się nostalgię. - Właśnie dlatego postanowiłem wpaść tutaj. Odwiedzić rodzinne strony, powspominać jak to kiedyś było, zobaczyć mecz footballu i spotkać się ze starymi przyjaciółmi.
- Pana przyjaciele też grali w football?
- Nie, ale grali w Bakugana.
- Dobrzy byli?
- Najlepsi.
Rozmawiali tak jeszcze przez kilka minut, dopóki do Lio nie zadzwoniła Ayako.
- Ym, muszę odebrać, bardzo przepraszam. - dziewczyna spłonęła niczym róża, zestresowana koniecznością tak nietaktownego przerwania rozmowy.
- No hej, gdzie jesteś? - w telefonie rozległ się radosny głos Ayako.
- Przy automatach, za boiskiem.
- Dobra, to ja już do ciebie biegnę.
Po tych słowach Ayako rozłączyła się.
- Widzę, że już jesteś z kimś umówiona. Będę już leciał. Przed meczem chciałem jeszcze coś załatwić. Dziękuje za miłą rozmowę i za pożyczenie pieniędzy... ym...
- Lio. - przedstawiła się krótkowłosa.
Mężczyzna skinął głową i wyciągnął w jej kierunku rękę.
- Jake Vallory. Miło było cię poznać Lio.
Uścisnęli sobie dłonie, po czym Jake oddalił się z uśmiechem widząc zaskoczenie które wtargnęło na twarz nastolatki tuż po tym jak się przedstawił.



***



Ayako dobiegła do automatów w jakieś cztery minuty i zastała swoją przyjaciółkę wpatrującą się gdzieś przed siebie.
- Halo - pomachała jej dłonią przed twarzą - Ziemia do Lio. Czy odbierasz sygnał który ci nadaję?
Szatynka otrząsnęła się z letargu, równocześnie przestając patrzeć się w miejsce w którym Jake zniknął jej z oczu.
- Co? - spytała roztargniona.
Ayako pokręciła głową pobłażliwie.
- Zejdź w końcu na Ziemię. Co tak się dziwnie patrzyłaś?
- Jak ci powiem to nie uwierzysz.
- Zobaczymy. No?
- Przed chwilą rozmawiałam z Jake'iem Vallory.
Ayako zmarszczyła brwi i rzuciła przyjaciółce sceptyczne spojrzenie.
- Jesteś pewna?
Lio bez słowa skinęła głową.
- A może to był ktoś inny. Ktoś kto tylko przypominał. Jake'a Vallory.
- Nie. To był Jake Vallory. Przedstawił mi się.
Brązowooka szybko streściła Ayako spotkanie z graczem Subterry.
Wysłuchawszy wszystkiego do końca, czerwonowłosa założyła ręce za głowę, i mruknęła z powątpiewaniem:
- Jakoś nie chce mi się w to wierzyć.
- Co?
- Skarbie, przyjaźnimy się od lat. Jesteśmy praktycznie jak siostry, i zawsze ci wierzyłam, ale czy tym razem nie poniosła cię czasem fantazja? Jake Vallory? Gość który walczył u boku Dana Kuso i Shun'a Kazami?
- Ale ja cię nie okłamuję. Naprawdę!  - ostatnie słowo Lio wykrzyknęła czym wywołała zaskoczenie u Oshimy. Nastolatka bowiem nigdy wcześniej nie widziała takiej reakcji u koleżanki. Lio była zawsze spokojną, bardzo nieśmiałą nastolatką która nigdy nie okazywała zdenerwowania, ani też nie krzyczała. A tym czasem u tej drobnej krótkowłosej Amerykanki Ayako zobaczyła gotowość do bronienia swoich racji.
Lio była zdeterminowana, zdeterminowana... ona... Ayako aż nie mogła uwierzyć w to co widzi. Ta zwykle potulna jak owieczka dziewczyna była zdeterminowana. Zdeterminowana by przekonać Ayako że wcale nie ściemnia mówiąc że spotkała Jake'a Vallory.
Obie licealistki pewnie przyglądałyby się sobie jeszcze dłużej, gdyby nie ich kolega Luke Viser który znalazł się koło nich i przywitał je z uśmiechem na twarzy i delikatnymi rumieńcami na policzkach kiedy witał Lio krótkim "Cześć".
- Siemasz, jak leci? - Ayako uśmiechnęła się do chłopaka.
- Całkiem nieźle, dzięki. - chłopak zaśmiał się lekko i podrapał w tył głowy. - Prawdę mówiąc myślałem, że to ja będę pierwszym który zjawi się na trybunach na długo przed meczem. Zostało jeszcze czterdzieści minut, a to szmat czasu.
- No widzisz, a jednak Lio cię wyprzedziła. Znalazła nawet chwilę by wymyślić nieprawdopodobną historię. Uśmiejesz się jak ją usłyszysz. Nasza mała nieśmiała kluseczka, ma jednak poczucie humoru. - zaśmiała się Ayako i pieszczotliwie wytarmosiła Lio za policzki.
Ta spłonęła jak piwonia i spuściła wzrok.
- Ale to prawda. - powiedziała prawie niedosłyszalnie, rozmasowując prawy polik.
- W takim razie opowiedz. Obiecuję że nie będę się śmiał. - usta Luke'a wykrzywił nieśmiały uśmiech, i chłopak znowu się zarumienił.
Rumieniec ten był widocznie dość zaraźliwy, gdyż policzki Lio również zostały nim przyozdobione.



***



- Ach, więc mówisz że mężczyzna którego spotkałaś przy automatach przedstawił ci się jako Jake Vallory, jeden z Młodych Wojowników Bakugan? Hm... - Luke rozważał na głos słowa Lio.
- Yhym. - przytaknęła dziewczyna.
Siedzieli już na trybunach. Do rozpoczęcia meczu zostało dwadzieścia minut, a uczniów zarówno ze szkoły gospodarzy jak i gości nie przestawało przybywać. Oczywiście uczniowie obydwu liceów tak by znajdować się jak najdalej od uczniów szkoły przeciwników.
- W sumie to... - Luke zastanowił się, na moment zatrzymując wzrok na drużynie cheerleaderek reprezentujących ich szkołę które właśnie zaczęły rozgrzewać się na skraju boiska. - ... nie jest to wcale takie nieprawdopodobne żeby ktoś taki jak Jake przyjechał tu na mecz footballu. W końcu chodził tu do szkoły, był w drużynie, więc w sumie nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby chciał tu przyjechać, zobaczyć jak nowe pokolenie gra w jego ukochany sport i powspominać dawne czasy.
- Chcesz powiedzieć że... - Lio nagle urwała, i sama właściwie nie wiedziała dlaczego.
- Wierzę ci. - Luke uśmiechnął się do niej.
- Dzięki. - dziewczyna zarumieniła się delikatnie.
Oboje spojrzeli na Oshimę, na której twarzy malowały się wątpliwości.
- Nadal nie jestem co do tego przekonana. Bo wiecie, dla mnie osobiście to jest po prosu niewiarygodne że ktoś kto był w jednej drużynie razem z Danielem Kuso, Shun'em Kazami, Chōji'm Marukurą i pozostałymi, od tak po prostu przychodzi sobie do swojej dawnej szkoły na mecz. - wyznała czerwonowłosa.
- To może uwierzysz jak go zobaczysz. - zasugerowała Lio.
- Może. - Ayako utkwiła spojrzenie błękitnych oczu w murawie boiska.




                                                       ***



- No i gdzie on jest? - spytał Luke Lio.
Oboje rozglądali się po trybunach, szukając wzrokiem Jake'a. Jednak nigdzie go nie było.
- Mówił że przed meczem musi jeszcze coś załatwić. Na pewno zaraz przyjdzie. - wzrok Lio spoczął na rozgrywających mecz zawodnikach. Zaczęła się martwić, czy Vallory aby na pewno zjawi się na meczu. Musiał się zjawić. Inaczej Ayako jej nie uwierzy.
Spuściła wzrok. Chyba jednak nie przyjdzie... lecz czemu? Czy coś go zatrzymało? A może coś mu się stało?
- Ej, Lio, czy to nie Jake? - Luke potrząsnął ramieniem koleżanki, chcąc zwrócić jej uwagę na młodego mężczyznę w którego się wpatrywał. Dziewczyna spojrzała w tamtym kierunku. Elegancki garnitur, rude dredy nie skrępowane żadną gumką... tak to zdecydowanie był Jake. Na jego widok Lio odetchnęła z ulgą. Mężczyzna nie widział jej. Stał przy barierce na trybunach i wpatrywał się w boisko i na biegających po nim graczy drużyny zarówno gospodarzy jak i gości. Obok niego stała kobieta, o długich ciemnoniebieskich, niemalże czarnych włosach, ubrana w beżową marynarkę i ołówkową spódnicę tego samego koloru. Stopy obute miała w ciemne czółenka.
- Ej, Ayako, popatrz, to Jake. - Luke nachylił się w stronę nastolatki. Ta spojrzała w miejsce które wskazywał i zobaczyła to co Luke i Lio.
- No... dobra. Mieliście rację. - przyznała, a jej towarzysze wymienili się spojrzeniami i delikatnymi uśmiechami. Cieszyli się z tego że Ayako im uwierzyła.




                                                        ***



Mecz zakończył się wynikiem 3:1 dla gospodarzy. Uczniowie, rodzice i pracownicy szkoły opuszczali rozlewnym krokiem tereny sportowe liceum. Niektórzy nastolatkowie kierowali się do domów, inni na zakupy, jeszcze inni by spotkać się ze znajomymi, ogólnie każdy szedł w swoją stronę, jednak zdecydowana większość opuszczała boisko po meczu z zamiarem udania się do Bakugan City, na tamtejsze stadiony na których wciąż rozgrywały się bitwy. Z takim zamiarem boisko sportowe opuścił także Jake. On i jego dziewczyna Grace szli pod rękę, nieśpiesznym krokiem, i nawet nie będąc świadomymi że ktoś ich obserwuje (Dan: A nawet nie jeden ktoś, a trzy ktosie).
- To co przywitamy się? - spytał Luke, wodząc wzrokiem za oddalającą się parą.
- Oszalałeś? W życiu! - zaprotestowała Ayako.
- Ale ja chcę się tylko przywitać. - Luke popatrzył na Ayako. W spojrzeniu jego czerwonych oczu widać było wyraz zaskoczenia. - To chyba nie jest nic niezgodnego z prawem.
Dziewczyna nie odpowiedziała nic na jego słowa. 

Przypatrywała się idącym nieopodal nich ludziom.
- Lio, to może ty pójdziesz ze mną? - nastolatek zwrócił się do drugiej koleżanki. - Poznałaś w końcu Jake'a.
- N-no, no tak, a-ale... - dukała szatynka, wpatrując się w czubki swoich butów, nagle dziwnie zmieszana.
- Oj, proszę. Bardzo chciałbym poznać jednego ze sławnych Młodych Wojowników Bakugan.
- O-okej, w sumie czemu nie. - Lio uśmiechnęła się delikatnie do kolegi, widząc że i on się uśmiecha.
- To super, chodźmy! - pod wpływem ekscytacji Luke złapał nastolatkę za rękę i razem pognali za Vallory'm.
Ayako tymczasem stała w miejscu, i patrzyła na nich.
- Nie polecisz za nimi? - rozległo się pytanie. Zadał je bakugan domeny ognia który właśnie wskoczył na ramię dziewczyny.
Ta mruknęła tylko z niezadowoleniem, i chwilę później zaczęła doganiać przyjaciół.
Niestety, kiedy całą trójką skręcili za róg, zobaczyli odjeżdżający sportowy samochód o ciemnobrązowym lakierze. Przez tylną szybę zobaczyli Jake'a siedzącego na miejscu kierowcy, oraz tajemniczą kobietę siedzącą obok niego na siedzeniu pasażera.
- No to ładnie. I tyle z poznawania sławnych osobistości. - rzekła czerwonowłosa.
Luke w jednym momencie zgarbił się lekko. Widać było po jego twarzy że nieco się zasępił.
- Nie martw się Luke. - wojowniczka Subterry położyła dłoń na ramieniu kolegi, chcąc tym drobnym gestem choć trochę go pocieszyć. Jej głos był cichy, ale widać było że dziewczyna nie chce by brzmiał nieśmiało.
- Dokładnie. Mało to znakomitych graczy chodzi po tym świecie? - zapytała Ayako zakładając ręce za głowę, i w ogóle nie przejmując się stanem Viser'a. - Chodźcie lepiej do Bakugan City. Teraz rozgrywa się tam przecież mnóstwo świetnych walk, bo wszyscy gracze trenują przed Igrzyskami, więc jest na co popatrzeć.
- Czy ja wiem czy takie świetne one są. - chłopak podał w wątpliwość słowa koleżanki. - Rozgrywają je dobrzy gracze, to fakt, ale prawdę mówiąc od czasów Dana Kuso i Młodych Wojowników Bakugan, trudno uświadczyć na arenie międzywymiarowej równie znakomitych graczy.
- No dzięki. - Ayako skrzywiła się. - Nigdy nie sądziłam że uważasz mnie za beznadziejnego gracza.
Luke zaśmiał się lekko.
- Nie powiedziałem że jesteś złym graczem. Stwierdziłem tylko że, teraz nie ma już tak dobrych graczy, jak wtedy kiedy to Młodzi Wojownicy byli na podium. Obecnie Liga Mistrzów może się pochwalić wieloma zdolnymi zawodnikami, ale spójrzmy prawdzie w oczy - w starciu z prawdziwymi legendami nie mieliby żadnych szans na zwycięstwo. - usta Luke'a wygięły się w delikatny uśmiech.
- Nooooooooooo... może masz rację. - przyznała błękitnooka. - Dobra, zbierajmy się, bo jak tak będziemy tu sterczeć to ominął nas najlepsze walki, a ja nie mam zamiaru ich przegapić!


                                               




sobota, 29 grudnia 2018

One-shot: Śpiąca królewna - całkiem inna wersja. cz.1


Dawno, dawno temu na planecie zwanej Vestalią na świat przyszedł chłopiec. Chłopiec któremu dano na imię Keith. Jego rodzice byli bardzo szczęśliwi z jego pojawienia się i kochali go najmocniej na świecie.
- Och, Clay. - westchnęła Velsoria patrząc czule na swoje dziecko. - Jestem taka szczęśliwa. On jest taki piękny, wyrośnie na wspaniałego młodzieńca. (Shadow: Nie byłbym tego taki pewien. Elz: Możesz Shadow z łaski swojej nie przerywać mi gdy opowiadam? =.= Shadow: Sorki, nie mogłem się powstrzymać.^^" Elz: ==)
- Tak to prawda. - przyznał z błogim uśmiechem na ustach mężczyzna. W jego oczach odbijała się czysta miłość gdy tylko spoglądał na niemowlę o bujnych i delikatnych loczkach w kolorze eozyny śpiące w najnowocześniejszej, lewitującej w powietrzu kołysce o smukłej budowie.
- Cały tata. Intelekt też pewnie odziedziczy po tobie. - kobieta oparła głowę na ramieniu męża.
- Po nas. - poprawił ją Clay ujmując jej dłonie w swoje.
- Tak. Po nas. - szepnęła Velsoria.
Rodzice patrzyli na swoje dziecko z uśmiechami szczęścia na ustach, kiedy nagle rozległo się głośne i natarczywe pukanie do drzwi.
Małżonkowie spojrzeli na siebie zdziwieni. Nie spodziewali się bowiem żadnych gości tego dnia.
- Otworzę. - Clay ruszył do drzwi, z zamiarem sprawdzenia kogo też licho do nich przywiało.
 Gdy drzwi się rozsunęły zobaczył przed sobą nikogo innego jak swojego przełożonego - króla Zenohelda. Wizyta ta wprawiła Fermina w niemałą konsternacje, gdyż król nigdy, ale to przenigdy nie odwiedzał swoich poddanych czy też pracowników. Jeśli czegoś chciał po prostu dzwonił, albo wysyłał swe straże, ale osobiste pojawienie się było niemałym zaskoczeniem delikatnie mówiąc.
- Wasza Wysokość. - Vestalianin oddał pokłon królowi. - W czym mogę pomóc?
- Powiedz mi Clay - zaczął Zenoheld wchodząc do mieszkania w towarzystwie dwóch strażników. Nie omieszkał przy tym obrzucić jego wnętrza pogardliwym spojrzeniem. - czy skończyłeś już ten ważny projekt nad który pracujesz już prawie pół roku?
Błękitnooki spuścił głowę co było dla króla Vestalii jasną odpowiedzią.
- Nie. - rzekł cicho. - Nie skończyłem go. - powiedział już pewniej podnosząc głowę i patrząc królowi w oczy.
- Ach, nie skończyłeś. A co był tego powodem jeśli można wiedzieć? Mam ci przypomnieć jak ważny jest ten projekt? Przyszłość Vestalii od niego zależy!
- Wiem, miłościwy panie, ale... nie mogłem go skończyć bo... widzi Wasza Wysokość, kilka tygodni temu urodził mi się syn.
- Syn? - Zenoheld uniósł prawą brew.
- Tak. - Clay zaprowadził swojego władcę do swojej sypialni w której czekała jego żona ze śpiącym w kołysce Keith'em.
Gdy Velsoria zobaczyła Zenohelda pokłoniła mu się. Ten jednak nie zwrócił na nią najmniejszej uwagi, tylko nachylił się nad kołyską. Zobaczył niemowlę o delikatnych loczkach w kolorze eozyny i wielkich, hipnotyzujących błękitnych oczach. Keith patrzył na króla w spokoju, nie poruszając się w ogóle, a jedynie ściskając w swych małych rączkach jasny kocyk którym był okryty. Malec wyglądał wprost przesłodko w błękitnej piżamce z wykończonym koronką kołnierzykiem, ale niestety króla nie ujęła jego słodycz. Patrzył na chłopca wyniośle, niemalże z pogardą.
- I to jest ten powód, dla którego obijałeś dupę przez tyle czasu?! - wydarł się Zenoheld napełniając strachem Clay'a i jego żonę, a Keith'a doprowadzając do płaczu. - Zaniedbywałeś pracę dla mnie bo urodził ci się bachor?! Jak śmiesz?! - uniósł rękę nad kołyską z zamiarem uderzenia dziecka, jednak w porę między jego dłonią, a kołyską pojawiła się Velsoria i przyjęła na siebie bolesny policzek przeznaczony dla swojego syna.
- Velsoria! - Fermin podbiegł do żony która pod wypływem mocnego ciosu padła na podłogę.
Jej długie rude włosy opadły na uderzony policzek.
W czasie gdy błękitnooki pomagał małżonce wstać z podłogi, Zenoheld jeszcze raz nachylił się nad posłaniem ich dziecka. Zmrużył swoje oczy widząc przyglądającą mu się zapłakaną buzię Keith'a.
- Ukarzę cię. - warknął przez zaciśnięte zęby władca. Clay odniósł wrażenie że jego przełożony zwraca się jednak do niego, a nie do jego synka. - Zapłacisz mi za swoją niesubordynację. Gdy twój syn podrośnie, znajdę sposób by zapłacił on za twoje nieposłuszeństwo.
Państwu Fermin oczy rozszerzyły się z przerażenia. Szczególnie Clay'owi który dobrze wiedział że król nie blefuje. Już nie raz był świadkiem jak karał niewywiązujących się ze swych obowiązków strażników, naukowców, służbę. Zdawał też sobie bardzo dobrze sprawę z tego iż ów "sposób" będzie okrutny i przerażający.
- To będzie dla ciebie największy cios w serce profesorze. - monarcha przeniósł spojrzenie z chłopca na jego ojca. - Idziemy. - zwrócił się do strażników.
Ruszyli do wyjścia, a za nimi zrozpaczony naukowiec.
- Panie, ja skończę ten projekt, przyrzekam. Tylko błagam, nie krzywdź mojego syna. Nie rób mu nic złego! - ostatnie zdanie wykrzyczał co nie było mądrym posunięciem. Zenoheld odwrócił się w jego stronę z gniewem płonącym w oczach.
Clay'owi przeszły ciarki po plecach. Już spodziewał się ostrej reprymendy, czy nawet spoliczkowania przez swojego króla, ale nic takiego nie nastąpiło. Vestalski król zmrużył tylko oczy, odwrócił się na pięcie i wyszedł z mieszkania w asyście strażników.
- Clay, kochanie i co my teraz zrobimy? - w niebieskich oczach kobiety pojawił się strach. Objęła się ramionami, nadal jeszcze strwożona tym co się właśnie stało. - Jak ochronimy nasze dziecko? Naszego synka... Król jest dość mściwy, nigdy nie odpuszcza. Nawet jeśli uciekniemy to on i tak nas znajdzie. Nie da nam spokoju puki nie dopnie swego. Puki... puki... puki nie skrzywdzi naszego Keith'a.
- Nie martw się. - szepnął naukowiec i objął czule Velsorię. - On go nie skrzywdzi. Nie dopuszczę do tego. Przyrzekam.
Pocałował żonę w czubek głowy, a po jej policzkach spłynęły łzy. Kobieta wtuliła się w męża i przymknęła na moment oczy czując jak dłoń jej męża gładzi jej włosy.
- Przyrzekam. - powtórzył Vestalianin.
Młodzi rodzice zwrócili swe spojrzenia na kołyskę, i na leżącego w niej chłopca.







Dan: Okej. Pytanie numer 1: Co to do cholery ma być?
Pytanie numer 2: I czemu to nie jest rozdział?
Pytanie numer 3: Czemu akuratnie taki gif?
No dzięki Danny. -,- To tak: one-shot,
bo nie, bo taki mi się spodobał.
Dan: Niezwykle wyczerpująca odpowiedź.
Tylko pamiętaj żeby się tak nie rozgadać na maturze
ustnej z polaka. xd
`^` Jesteś be.
Dan: I vice versa.
Dobra to w sumie tyle,
wrzucam takiego shocika (którego drugą
część i zarazem ostatnią opublikuje sama nie wiem
kiedy bo jeszcze nawet nie mam jej napisanej),
więc błagam Nessa oszczędź mą biedną duszyczkę. *^* ;* 
Jeszcze takie drobny edit.
Tak wzięło mnie na przemyślenia xd.
Od jakiegoś czasu, miałam takie
rozkminy odnośnie tego
jakiej tematyki lubię najbardziej
oglądać anime. Tak pierwszy raz
w życiu się nad tym zaczęłam zastanawiać. xd
I w sumie doszłam do wniosku że najbardziej
lubuję się w anime które dotyczą
tematyki gier
("Bakugan", "B-daman", "Beyblade", "Yu-Gi-Oh")
 i takie w których
pojawia się jakaś rywalizacja między bohaterami
(wszelkiego rodzaju turnieje, zawody, itp)
("Shaman King", "Inazuma Eleven", "No Game Go Life").
A wy o jakiej tematyce lubicie anime? ^^
Dan: To sobie porę wybrałaś na takie przemyślenia. =.=
Cichooo nie jest przecież późno. >.>
Btw, oglądał ktoś z was najnowszy sezon Bakugana?
(Bakugan Battle Planet)
Jeśli nie, to od razu odradzam.
To anime to jakaś porażka.
Jak to oglądałam (od razu mówię
że nie byłam w stanie obejrzeć tego do końca,
tylko przewijałam sobie co rusz), to się po prostu
popłakałam. Nie wiem, może ktoś będzie miał inną opinię
na temat tego nowego Bakugana, i może
jemu się ta wersja podoba, ale ja osobiście
nie jestem w stanie pojąć jak można tak spierdolić
tak dobre anime (i nie piszę tego tylko dlatego że mam
do niego ogromny sentyment).
Nati jeśli tego nie widziałaś, to nie oglądaj,
to co oni zrobili z Shunem to jest zbrodnia przeciwko
ludzkości. xd RIP Shun Kazami. [*]
Dan: Powiem ci że to twoje podsumowanie wyszło dłuższe niż
shot.
Shadow: Shoty to będą w Sylwestra.
O ilę wyzdrowieje (tak jestem chora, nie polecam zbierania
siana z podwórka w Boże Narodzenie, bez kurtki, ci z ig wiedzą o co c'mon)
Dan: Daj spokój stara wyzdrowiejesz.
Shadow: No właśnie.
Oby, fajnie by było bo już mam serdecznie dość kichania na wszystko
dookoła.
Ale dobra, może lepiej skończę to podsumowanie.
Ostatni post w roku 2018.
Adios 2018 roku.
PS.Z góry przepraszam jeśli wzmianką
o nowym sezonie Bakugana zepsuję komuś psychikę.
A i na komentarze pod ostatnimi dwoma postami postaram
się jutro odpowiedzieć.  

niedziela, 23 grudnia 2018

Merry Christmas!



muzyka

Kochani.Aby tradycji stało się zadość, przybywam do was jak zwykle o tej porze roku ze świątecznymi życzeniami!
Nie będę ukrywała że te święta będą dla mnie niezwykłe (i niekoniecznie oznacza to że będą radosne, w zasadzie po krótkiej analizie poprzednich świąt Bożego Narodzenia mogę z czystym sumieniem stwierdzić że będą one najgorszymi świętami w moim życiu), ale nie jestem tu po to by wam się wyżalać, mimo wszystko postaram się aby to czego wam naprawdę szczerze życzę zostało przekazane wam w radosnej a nie ponurej atmosferze. :)
Dan:*klaszcze w dłonie* Dobra to kto zaczyna? Kto chce...
Shadow:*zaczyna podnosić rękę*
Dan:... poza Shadow'em rozpocząć składanie życzeń?
Shadow: No wiesz. ;( Są święta. ;(
Ace: Ja mogę.
Baron: Ja też! Mistrzu Danie pozwól mi zacząć.
Ace: Byłem pierwszy. -_-
*Ace i Baron zaczynają się kłócić*
Dan: Elz?
Poczekaj, zastanawiam się.
Dan: To zastanawiaj się szybciej. <.<
Hmmm. Hmmm. Hmmm. O już wiem! W ten piątek moja pani profesor od majmy powiedziała nam że w jej klasie na rozpoczęcie wigilii klasowej najstarsza osoba czytała Pismo Święte. Może zrobimy też coś takiego u nas?
Julie: W sensie że co? Najstarsza osoba ma czytać Pismo Święte?
*z niewiadomych przyczyn wszyscy lukają na Spectrę*
Spectra: W waszych marzeniach.
O rany, nie o to mi chodziło. Może po prostu ten kto jest najstarszy zacznie składanie życzeń.
Runo: Brzmi nieźle.
Alice: Świetny pomysł.
Lync:*zakłada ręce za głowę, rozsiada się wygodniej w fotelu i kładzie nogi na stole* Jak to dobrze że to nie mnie spotyka ten zaszczyt.
Ale ty wcale nie jesteś najmłodszy na blogu.
Shadow: Właśnie! Jest jeszcze Misza. Ups.*zasłania usta dłonią* Sorry Elz.
Ty przebrzydły zdradżaczu wszystkiego co tyczy się tego bloga.*mruży oczy* >>
Shadow: Zdradżaczu? o.O
Czepiasz się szczegółów. ==
Runo:*włącza od nowa po raz czwarty (albo piąty) Last Christmas*
Dobra! Mieliśmy składać życzenia a nie gadać o głupotach!
Lync:*mamrocze pod nosem* Co roku to robimy więc nie wiem o co tak się rzucasz.
Mówiłeś coś? ==
Lync: Maybe.
Ehhhhhhhhhhh... =.= Więc... lepiej przejdźmy do życzeń zanim sprawie że ktoś tu nie doczeka pierwszej gwiazdy*luka na Lync'a złowrogo*. Najstarsza osoba zaczyna.
Dan: Yyyy... ale ty wiesz że najstarszy jest tutaj Zenoheld prawda?
Hmmm... to zmienia postać rzeczy... To może papier, kamień, nożyce?
Shadow: Ja mam lepszy pomysł! Rozstrzygnijmy to w bitwie!
Dan: Nie.
Nie. Centurion mi się gdzieś zapodział.
Dan: Pilnuje Zenobiusza i Regulusa. I twoich kapci.
Lync:*ziewa* Nie osłabiajcie mnie. Tyle zachodu o to kto ma pierwszy złożyć czytelnikom życzenia? Przecież i tak powiemy to co zawsze mówimy co roku. A nie na tym to przecież polega. Takie życzenia mają płynąć prosto z serca, a wy zachowujecie się tak jakbyście chcieli żeby to wszystko wyszło perfekcyjnie a co za tym idzie - sztucznie. Ja wiem że ten cały świąteczny kicz, robi z człowiekiem co robi, ale żeby życzenia świąteczne też miały być takie kiczowate? Serio? Naprawdę nie tego się po was spodziewałem. Może choć jeden raz naprawdę sformułujemy te życzenia jak trzeba co?
Głos Dobiegający Nie Widomo Skąd: Wow, ziomuś to było naprawdę głębokie. Szacun dla ciebie brachu za te słowa.
Runo: Kto to powiedział?
Dan: Dobre pytanie. Elz?
*rozgląda się na wszystkie strony w poszukiwaniu źródła głosu jednocześnie zastanawiając się co by się stało gdyby wsadzić do miksera całą jarzynową sałatkę i zmiksować ją*
Głos Dobiegający Nie Wiadomo Skąd: Jestem w szafie, w kartonie w którym ta wasza ziomówa trzyma wszystkie pomysły na tego bloga i przyszłych bohaterów.
*chwilę myśli po czym macha na to ręką* Eeeee to tylko Garfield, nie przejmujcie się nim.
Shadow: Czemu trzymasz tego kota w pudle na pomysły na bloga? o.O
Nie kota, tylko jednego z bohaterów który pojawi się w przyszłości.
Shadow: I to podobno ja zdradzam czytelnikom co się na blogu pojawi. -^-
Dan: W zasadzie to niczego tak naprawdę nie zdradziliście. No dobra, zdradziliście właściwie tylko imiona dwóch postaci, a tego raczej za spojler uznać nie można (prawda?) no bo w sumie oczywistym jest że poza Vexos, Wojownikami i innymi postaciami występującymi w anime pojawią się też inne, takie wymyślone przez Elz więc w zasadzie ten nic konkretnego poza imionami nie zdradziliście.
Garfield: Ziom dobrze nawijasz.
Ucisz się Garfield. Masz się nie ujawniać. >.<
Garfield: Się wie szefowo. Jestem jak ninja. Już znikam. Pozdro ludziska, i pamiętajcie: zielone jest okej! I merry christmas!
Dan: Świąteczny ćpun, ok-ej. Szanuję. Nie mam więcej pytań.
Runo:*włącza po raz enty Last Christmas* Mogę już to wyłączyć? Głowa zaczyna mi już pękać od głosu George'a Michaela.
Mylene: Ten post za chwilę będzie dłuższy niż twoje rozdziały Elz.
Shadow: Ba dum tss.
Mylene:*zerka chłodno na Prove'a*
Shadow: Sorki. Nie mogłem się powstrzymać.
Julie: Jestem bardzo ciekawa czy komukolwiek będzie się chciało doczytać to do końca.
Shadow:*zaczyna się śmiać*
Dan:*staje na środku pokoju i ucisza wszystkich* Starożytni mi świadkami, że stawiam piwo, każdemu kto dotrwa do końca tego postu.
Shadow:*podnosi rękę* Czy team bloga też się zalicza?
Dan: Nie.
Shadow: Ale powiedziałeś...
Dan: Dobra, tylko czytelnicy. Myślisz że stać mnie na to żeby postawić wam wszystkim darmowego browca?
Shadow: To może czytelnikom browarka zafundujesz, a każdemu z team'u bloga po kieliszku dobrej polskiej Soplicy? :D
Dan: No już lecę. Sorry, ale nawet my - ci Ziemianie którzy nie są z Polski czy Rosji - wysiadamy po kilku głębszych, a co dopiero wy Vestalianie.
Shadow: Nie wszyscy. Na przykład ja, Spectra, Volt i Mylene dobrze się trzymaliśmy.
Dan: No dobrze nie wszyscy, ale mam ci przypomnieć co było z Gus'em a 18-stce Runo?
Shadow:*mruczy pod nosem* No nie.
Dan: Właśnie... O rany stara wiesz co sobie właśnie uświadomiłem? *potrząsa ramieniem Elz*
Co? I przestań mą trząść!
Dan:*przestaje* Właśnie sobie uświadomiłem jacy my - Wojownicy starzy już jesteśmy.
W porę.
Dan: No ja mówię serio stara. My już mamy po 18, w przyszłym roku 19, a Shun to w ogóle 20, no kurde.
Nie wszyscy. Marucho na przykład ma 16.
Dan: Wiesz o co mi chodzi... Jezu... gdzie mi te wszystkie lata życia pouciekały?
A bo ja wiem. xd
Dan: Jezu... jacy my jesteśmy starzy.
No. xd Już ci się zaczynają pojawiać siwe włoski na głowie widziałeś? xd Wykupiłeś już sobie polisę na życie?
Dan: CO?! O.O Gdzie?!
Żartowałam. Powiedziałam tak żeby cię wystraszyć. Trochę za bardzo dramatyzujesz. Młode dupy z nas, a ty zachowujesz się jakbyśmy się już mieli na tamten świat wybierać. xd
Dan: Serio aż tak przesadziłem?
No tak troszeczkę. Tak dosłownie odrobinkę.
Runo: Ta rozmowa zmierza nie w te rejony co trzeba, mieliśmy składać życzenia zapomnieliście?
Dan: Fakt. To może składamy te życzenia alfabetycznie co? Alice zaczynasz.
NIE!
*wszyscy patrzą na Elz*
Ja mam o wiele lepszy pomysł. Chodźcie tu wszyscy.
Shadow:*idzie w przeciwną stronę co reszta*
*cały team staje w kółku przed Elz*
Dan: Shadow tutaj!*macha do Prove'a*
Shadow:*okręca się próbując namierzyć źródło głosu*
Dan: No normalnie, dziecko we mgle. Tutaj debilu!
Shadow: A ok.
*team zaczyna szeptać między sobą*
*po kilku minutach godzinach wszyscy stają w równym szeregu, z Elz po środku*
Więc tak.
Dan: Nie zaczynamy zdania od "więc".
-_- Nie psuj mi wystąpienia!
Dan: Dobra, dobra tylko nie gryź.
W zarówno w imieniu całego teamu tego bloga jak i w swoim chciałabym życzyć Wam drodzy czytelnicy, abyście naprawdę spędzili te święta jak jeszcze żadne inne...
Dan: I żebyście się tak nie smucili jak Elz. :D
... żebyście wypoczęli, bo mam wrażenie że każdemu od jakiegoś czasu taki solidny chillout
by się przydał, aby wszystko co sobie postanowicie na rok 2019r. się spełniło, by nadchodzący rok był dla was lepszy od tego (dla mnie na 95% 2019 będzie lepszy od tego), życzę wam także tego abyście przeżyli te święta bo przez te wszystkie wypadki (szczególnie w Rzeszowie) o których się teraz słyszy, normalnie aż strach wychodzić na ulice, zdrowia wam również życzę (wszyscy teraz chorują, normalnie każdego coś łapie, w tym ja też zaliczam się do tej grupy pechowców), mocnej głowy na Sylwestra (no chyba że ją macie, tow takim razie naprawdę chylę czoła, bo ja jak wypiłam ostatnio ze dwa piwka po długiej przerwie od picia (klasa maturalna pozdrawia) to myślałam że zejdę, serio aż sama się zdziwiłam że tak się poczułam).
Dan: To miałaś składać życzenia, a nie mówić o piciu.
Już wracam do głównego wątku, ale powiem ci że teraz te życzenia wyglądają tak naprawdę naturalnie, nie żeby tamte wcześniejsze tak nie wyglądały, ale...
Dan: <.<
Dobra już. Obyście dostali jakieś fajne prezenty pod choinkę (ja nie dostaję, niestety u mnie tego się nie praktykuję, buuuu choinko nieładnie), i żebyście mieli białe święta (u mnie ma padać deszcz, ale może wam się poszczęści) no i co, to chyba tyle. Mam nadzieje że jakoś świątecznie te życzenia wyglądają.
Wszyscy: WESOŁYCH ŚWIĄT, UDANEGO SYLWESTRA I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU 2019! 🎄🌟🌠🎆🎉🎁🎀❄☃



Ps. Wiem że dawno nie było rozdziału, postaram się wrzucić coś jeszcze przed końcem roku (bo inaczej Vanessa mnie zamorduje ;*), ale wiecie szkoła, klasa maturalna (tak wiem że może to słaba wymówka, ale nie będę wam przecież tu czarować że jest inaczej, w dodatku mi pierwsze półrocze skończyło się 14 grudnia no bo w końcu klasy maturalne mają krótszy rok i inaczej półrocze u nich wygląda, a żeby było śmieszniej to inne klasy maturalne w innych szkołach w Rzeszowie swoje półrocze kończą w styczniu, także pozdrawiam VI LO), praca (tak Elz pracuje), i masa problemów osobistych (2018 był najgorszym rokiem mojego życia...
Dan: Nie mów hop.
... naprawdę serio mówię, jak żyję jeszcze nigdy wcześniej nie przeżyłam tak strasznych 365 dni)
Dan: W zasadzie to jeszcze nie stuknęły ci pełne 365 dni więc może wstrzymaj te konie.
... także no niestety z takich przyczyn rozdziału trochę nie było.
Dan: Trochę?
Wiesz czego ja ci życzę w te święta? Żebyś przestał wchodzić mi w słowo i się mnie nie czepiał.
Dan:... Soreczka.
Na całe szczęście 2019 zapowiada się naprawdę o niebo lepiej, i jeśli wszystko ułoży się dobrze to czekają mnie naprawdę wielkie, WIELKIE zmiany w życiu (i nie mówię tu tylko o maturze i najdłuższych wakacjach życia ever), o których napiszę wam dopiero jak już będę wszystkiego pewna na 100%.
Dan: Iiiiiiiiiiiii koniec?
Lync: Nie ma już nic?
Shadow: Jesteśmy wolni?
Julie: Możemy iść?
Tak.
Shadow: Jejjjjj! :D
Papatki! To do następnego rozdziału i jeszcze raz Wesołych Świąt wszystkim! :))



Nie, w tym roku nie robiłam obrazka do postu,
tylko ściągnęłam go z neta.
Dan: No normalnie bezczelna jesteś. Nie no żartuję,
przecież wiesz że cię kocham sister.;*




czwartek, 21 czerwca 2018

One more info... wiem, wiem ;-;


Viss:*siedzi z nogami obutymi w kowbojki na biurku, w jeansach z poszarpanymi nogawkami, czerwonej bokserce, krótkich, czarnych skórzanych rękawiczkach bez palców, złotych kolczykach oraz naszyjniku i białym futrze w jednej ręce trzymając długą czarną lufkę ze złotą końcówką w której tkwi papieros i czyta Suka śmieje się ostatnia Madame Connasse, a w tle leci Birthday Seleny Gomez*
Dan:*przygląda się tak rudowłosej od trzydziestu minut*
Shadow:*wchodzi* Co jest grane?
Dan: Patrzę tak na nią już od dłuższego czasu. Ona ani razu nie zmieniła pozycji. Mnie to by już dawno dupa rozbolała od takiego siedzenia.
Viss:*zaciąga się papierosem i wydmuchuje dym* Kuso jeśli obrabiasz komuś dupę to rób to tak żeby ta osoba tego nie słyszała, ok?
Dan: Yhym, yhym. -,-
Shadow: W ogóle gdzie Elz? >.>
Dan: Pakuje nas.
Shadow: Nas? >.>
Dan: No, zabieram się z nią. ^.^
Shadow: u.u
Viss: A właśnie czy my przypadkiem nie mieliśmy powiedzieć czegoś czytelnikom?
Dan i Shadow:*wymieniają spojrzenia po czym wzruszają ramionami* Chyba nie.
Viss: To świetnie.*wraca do lektury*
Elz:*wpada do pokoju* To tak, potrzebuję kogoś do pomocy. A najlepiej dwóch ktosiów. Dan, Shadow, chodźcie.
Dan i Shadow: A czemu akurat my? ==
Elz: Bo tylko wy tu jesteście.
Dan: A ona?*wskazuje na Viss*
Elz:*podchodzi do rudej i zabiera jej książkę* Dziękuję, widzę że bardzo ci się podoba mój prezent osiemnastkowy. =.=
Viss: Tak bardzo jest prawie tak dobra jak Biegnąca z wilkami Pożyczysz mi ją co nie?
Elz: Zastanowię się. <.< No chłopcy, szybciej, mam jeszcze parę rzeczy do zrobienia. Ja się pakuję, a wy posprzątacie pokój, bo jutro Anubias wraca i przydałoby się jednak chlewu nie zostawiać.
Dan: A on nie wraca w poniedziałek? o.O
Elz:... A może... ja tam nie wiem jak tam oni na tej uczelni rok kończą. Tak czy siak pokój ma być posprzątany. Przekazaliście czytelnikom to co mieliście do przekazania?*patrzy na całą trójkę*
Dan, Shadow i Viss:*patrzą po sobie* Yyyy... nie?
Elz: Eh... -_- Skaranie boskie z wami. -_- Więc tak. Jutro wyjeżdżam do Anglii do pracy i nie będzie mnie miesiąc (choć tak naprawdę nie wiem jeszcze kiedy wrócę, najwcześniejsza opcja powrotu zaplanowana jest na 22 lipca, no czyli miesiąc akuratnie by stukną, a najpóźniejsza nie wiem kiedy dokładnie, ale nim sierpień się zacznie to ja powinnam już być z powrotem w Polsce), a że nie wiem jak to będzie tam z Wi-Fi i z czasem i z pracą ogólnie to przez to pod znakiem zapytania staje także data publikacji następnego rozdziału (chociaż planuję też zmienić jeden/dwa z wcześniejszych rozdziałów, ale to nie ważne, na to też przyjdzie czas i będę was informować, i tak wiem że jestem zła wybaczcie ;-;). W czasie tego wyjazdu postaram się coś wrzucić, ale proszę nie bijcie jeśli nic się nie pojawi. U.U W ogóle, nie wiem też jak to będzie z rozdziałami w sierpniu, ponieważ ja po powrocie z Anglii planuję też iść do pracy (na dwa tygodnie max, ale jednak), a też chciałabym wypocząć bo teraz czeka mnie klasa maturalna i maturka więc chcę trochę poleniuchować w te wakacje (choć oficjalnie jeszcze nie mogę mówić o sobie maturzystka, dopiero od jutra będę mogła tak o sobie mówić bo w końcu jutro jest zakończenie, ale mnie na nim nie będzie ponieważ wyjeżdżam o 3:30 i w sumie żałuję że nie będzie mnie na tym zakończeniu, bo jednak wolałabym odebrać świadectwo razem z klasą, ale dobra w życiu nie można mieć wszystkiego ;-;), a i do tego dochodzi też zdanie prawa jazdy bo musze po powrocie do Polski jazdy dokończyć i w końcu to zdać, więc no... też trochę czasu mi ubędzie. Będę się starała wyrobić w sobie jakiś taki rytm, żeby jakoś regularnie te rozdziały wstawiać, bo w końcu ten blog jest dla mnie bardzo ważny i wy też i nie chcę tego zaniedbywać. ❤ Zrobię co w mojej mocy żeby nowa notka z rozdziałem pojawiła się w miarę szybko. ^.^
Dan: Pozdro dla tych którym będzie chciało się to czytać. xD
Shadow: Co nie? xD Wgl Elz, czemu Dan może z tobą jechać do Anglii, a ja nie? ;_;
Elz: Bo tylko jego zabieram i koniec.
Dan:*pokazuje Prove'owi język*
Shadow: Jakie to dojrzałe. -_- Przypomnij mi ile masz lat?
Dan: Osiemnaście. Tylko się nie pozabijajcie z Lync'iem i Anubisem, jak nas nie będzie.
Shadow: -.-
Viss:*zabiera torebkę i kluczyki do mustanga i wychodzi niezauważona*
Elz: Także mogę tylko powiedzieć do zobaczenia i przepraszam naprawdę że ta notka to nie rozdział bo wiem że już dawno powinno pojawić się coś związanego z rozdziałem, bo w końcu najpierw nie było mnie pięć miesięcy, a teraz nie będzie mnie miesiąc lub dwa (albo i nie kto to wie, może szybko jakiś rozdzialik się pojawi). Naprawdę was przepraszam. Wybaczcie proszę. ❤ Nie piszę jakoś wybitnie, popełniam mnie masę błędów, ale jeśli ktoś to czyta to znaczy że to co piszę w jakimś nawet najmniejszym stopniu mu się podoba, i naprawdę głupio mi że tak zaniedbuję tego bloga (chociaż tego nie chcę).
Dan: Dobra skończ, bo mi się niedobrze robi jak tak ciągle przepraszasz. ==
Elz: Ok. Na pocieszenie łapcie wizerunki dwóch bakuganów które pojawią się w opowiadaniu (mam nadzieję że za niedługo):



Wiem że nie pokolorowany, ale nadal
głowie się nad rozmieszczeniem kolorów ;-;.
Od razu mówię że bakugan jest płci żeńskiej
i jest domeny Ventusa. I tak odrysowany
i wzorowany na Rider z Fate/stay night.
Jak już nabierze ona kolorów, to pod którymś
postem wrzucę Wam ją już gotową. ;)

 

Wzorowana na Monarus.
Imiona obydwu bakuganów
są jeszcze w fazie tworzenia.





To ja się żegnam, do zobaczenia wkrótce.^^ Wgl jakie macie plany na wakacje? ;D